Wszystko zaczęło się od wizyty u lekarza w Olszynie, który widząc niepokojący stan zdrowia pacjentki wydał skierowanie na leczenie szpitalne. Wziąwszy kwit córka wraz z chorą matką prywatnym samochodem pojechała do lubańskiego szpitala w nadziei, że niezbędne leczenie zostanie zrealizowane. Niestety, dyżurujący lekarz stwierdził, że mimo tego stanu staruszka nie nadaje się do hospitalizacji i polecił powrót do domu.
- To straszne, żeby kobietę w takim stanie odsyłać do domu – mówi córka chorej mieszkanki Olszyny. – Przecież lekarz widział jakie trudności sprawia jej oddychanie, że chodzi niemalże zataczając się. Mama ledwo po schodach weszła i on każe nam wracać do domu?
Na domiar złego wieczorem sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu i sfrustrowani krewni wezwali pogotowie, by zabrano staruszkę do szpitala i tam zapewniono jej jakikolwiek ratunek. Jak potwierdzają członkowie rodziny chorej – pogotowie przyjechało, ale nie obyło się bez wymiany argumentów.
- Lekarz powiedział nam wprost – na pewne choroby nie ma lekarstw – mówi zbulwersowana córka starszej kobiety. – Zrozumieliśmy to tak, że starość to też choroba i niestety w naszym kraju trzeba umierać, bo służba zdrowia nie ma ochoty się zajmować przypadkami takimi jak moja mama.
Po burzliwej wymianie zdań i zagrożeniu interwencją u prezesa ŁCM Krzysztofa Konopki, lekarz pogotowia zdecydował się zabrać staruszkę, ale bez gwarancji przyjęcia...
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu "Ziemi Lubańskiej"
Z dnia: 2008-03-18, Przypisany do: Nr 6(341)